Sześćdziesiąt lat działalności Szkoły Specjalnej w Dobrej w świetle jej kronik
Sześćdziesiąt lat działalności Szkoły Specjalnej w Dobrej w świetle jej kronik
Od września 1961 r. w Dobrej istnieje Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy. W 2021 r. obchodził sześćdziesięciolecie pracy. W niniejszym artykule zaprezentowano jedynie migawki historyczne, pisane w oparciu o kronikę szkolną. Trudno bowiem w tak krótkim tekście scharakteryzować dokładnie wszystkie aspekty życia i działalności ośrodka mającego sześćdziesiąt lat bogatej i pożytecznej oraz bardzo potrzebnej pracy. Dziś Ośrodek funkcjonuje zapewne inaczej, nowocześniej. Jednakże droga do tego nie była łatwa, czasami wręcz wyboista. Autor wyraża jednak nadzieję, że artykuł przybliży najważniejsze wydarzenia związane z dobrzańską placówką i ukaże ścieżkę do jej stanu obecnego.
***
Początki szkoły sięgają 26 sierpnia 1961 r., kiedy to została wydana decyzja założycielska dla Państwowego Zakładu Wychowawczego i Szkoły Podstawowej Specjalnej w Dobrej. Organem otwierającym placówkę było Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Krakowie oraz Kuratorium Okręgu Szkolnego Krakowskiego. Zakład zorganizowany został z inicjatywy Inspektoratu Oświaty dla potrzeb terenu ziemi limanowskiej. Umiejscowiony został w jednym z zabudowań dworskich, w budynku kolonijnym należącym do Związku Budownictwa Miejskiego w Dobrej.
Pierwotne wyposażenie obejmowało dwadzieścia wojskowych łóżek, tyleż kompletów materacy, dwadzieścia poduszek i czterdzieści kocy oraz czterdzieści kompletów bielizny pościelowej. Dla szkoły zaś dwa komplety ławek i dwie tablice – jak zapisano w pierwszej kronice szkolnej. Warunki zatem nie były zbyt wygórowane. Mimo tego już 3 października przyjęto pierwsze dzieci z terenu powiatu, w lekkim stopniu upośledzenia. Pozostałe dzieci przyjmowano stopniowo przez cały miesiąc. Personel zatrudniony wówczas do obsługi zakładu wynosił cztery osoby.
Zakład w przestronnym budynku był dla dzieci całkowitą nowością. Z jednej strony nowa sytuacja, w której się znalazły, z dala od rodziców i swoich domów, z drugiej nowe otoczenie oraz ich nieco uboższa zdolność adaptacyjna spowodowały, iż mimo nastoletniego wieku nie potrafili się odnaleźć. Z pomocą przyszło nam piękne otoczenie zakładu – olbrzymi park, pełen zieleni i domków campingowych [w pobliżu był ośrodek Z.B.M – przyp. aut.]. Naszą gromadkę o tak dużej rozpiętości wieku [7-15 lat – przyp. aut.] zaczęłyśmy tam zabierać, by każde z nich znalazło coś dla siebie: jedni kasztany, inni huśtawki, pozostali piłkę, zabawy w kole itp. – tak zanotowano w kronice szkolnej. Wydaje się zatem, że lokalizacja szkoły została wybrana nieprzypadkowo – duży budynek w przestronnym parku oraz mnóstwo zieleni dookoła miały wpływać kojąco na wychowanków oderwanych niejako od swoich rodzin. Dzieci te pochodziły przeważnie ze środowiska wiejskiego, wydaje się więc, że to również zdecydowało o wyborze lokalizacji szkoły – aby dla przyszłych wychowanków nie było ogromnej zmiany otoczenia.
Pierwsi wychowankowie, którzy stopniowo powiększali grono uczniowskie szkoły specjalnej, do zakładu trafiali m. in. wskutek problemów edukacyjnych w normalnej szkole podstawowej. W kronice pisano, iż uczniowie kl. I są przerośnięci wiekiem, a najstarszy uczeń ma 16 lat. Była to trudna młodzież, ale wspólne życie w szkole nauczyło wychowanków życzliwości i koleżeństwa, dzięki czemu z czasem zyskiwali oni sympatię nauczycieli i wychowawców.
Młodzi ludzie od pierwszej klasy uczyli się czytania i pisania, ale także przysposabiali się do codziennego życia. Górskie otoczenie szkoły było dodatkowym atutem – uczniowie mogli korzystać z zajęć na świeżym powietrzu oraz uczyć się na żywo przyrody. Wychowankowie chodzili także na spacery i na wycieczki, m. in. na okoliczne góry. Zdarzały się również wyjścia i wyjazdy w celach poznania zawodu – uczniowie odwiedzali m. in. pobliską stolarnię mechaniczną Z.B.M. oraz Zakłady Przemysłu Skórzanego w Nowym Targu. W starszych klasach poznawali tajniki pozostałych przedmiotów: matematyki, geografii, historii itd., oczywiście w odpowiednim dla ich poziomu zakresie. Poznaną wiedzę prezentowały w formie gazetek okolicznościowych oraz wystaw prac.
Kolejne lata funkcjonowania placówki tylko potwierdzały tezę, jak bardzo szkoła specjalna była w tym regionie potrzebna. Stale zwiększała się liczba uczniów, powiększało się też grono pedagogiczne. W drugim roku były cztery klasy, w trzecim już pięć. Każda klasa była również osobną grupą wychowawczą.
Rok szkolny 1963/1964 przyniósł spore zmiany w funkcjonowaniu szkoły. Marię Tokarz, pełniącą obowiązki dyrektora zakładu zarządzający oświatą przenieśli do Zakładu Wychowawczego w Krakowie. Jej obowiązki przejął dotychczasowy kierownik internatu, Władysław Joniec. Jego z kolei zastąpił Ryszard Czerwicki, skierowany do pracy w tutejszej szkole bezpośrednio po ukończeniu szkolenia w Warszawie. Zatrudniono także kolejne dwie nauczycielki – Annę Łyszczarczyk i Zofię Cieślak. Zresztą nie tylko personel pedagogiczny się rozrósł – do pracy przyjęto także całą załogę kuchni – intendentkę, kucharkę, podkuchenną oraz dwie osoby do pomocy. Zatrudniono także na pełny etat księgowego w osobie Stanisława Nagadowskiego. Ponadto przejęto barak z kuchnią i jadalnią od internatu szkoły podstawowej, zakupiono nowe meble i urządzenia oraz pomoce naukowe do klas, sypialni i świetlicy.
Zakład w dalszym ciągu rozrasta się i liczy 6 klas, 6 grup wychowawczych i 117 wychowanków. Przybywa 4 nowych wychowawców: Kol. Kol. Łacheta Teresa, Zagórowska Elżbieta, Kowalik Maria i Niedźwiedź Kazmierz. Takim entuzjastycznym zapisem rozpoczęto rok szkolny 1964/1965. I dalej podano informację o przejściowych kłopotach lokalowych Zakładu. Nie przybyło jednak pomieszczeń, które mieliśmy otrzymać w starym baraku naprzeciw kuchni. Właściciel, tj. Z.B.M. Kraków w ostatniej chwili odmówił wydzierżawienia baraku, wobec czego znaleźliśmy się w krytycznej sytuacji, gdyż mury dotychczasowego budynku absolutnie nie mogły przyjąć żadnego wariantu organizacji przy tej ilości wychowanków. Dłuższe starania doprowadziły do uzyskania budynku na internat dziewcząt, jednak jego stan nie pozwalał na użytkowanie go natychmiast po przeznaczeniu bez zasadniczego remontu. Remont trwał około 2 miesięcy i przeprowadzenie do budynku nastąpiło dopiero około 15 grudnia.
Duża liczba wychowanków zmusiła dyrekcję placówki do pozyskania kolejnego budynku na internat dla chłopców. Podjęto więc starania o zakup prywatnej wilii w pobliżu stacji PKP – od rodziny Miłkowskich. Niestety szkoła nie uzyskała kredytu na podjęcie tej inwestycji. Czwarty rok funkcjonowania placówki był nie tylko trudny pod względem materialnym. Również grono pedagogiczne i wychowawcze trapiły nieustanne choroby, co skutecznie dezorganizowało pracę szkoły. Mimo to stała się ona przedmiotem hospitacji uczniów Liceum Pedagogicznego z Limanowej, którzy pozytywnie ocenili stosowane w Dobrej metody pracy. Uczniowie z kolei poczynili kolejne postępy zawodowe – nauczyli się wykonywać łubianki z materiałów odpadowych udostępnionych przez Łososińskie Zakłady Przemysłu Drzewnego. Dzięki sprzedaży koszyczków wychowankowie pozyskali drobne kwoty na potrzeby internatu. Uczniowie przejawiali różne zainteresowania, próbując nawet hodowli królików w przyszkolnych budynkach. Niestety trudności z dostępem do paszy uniemożliwiły im rozwinięcie tej działalności.
Placówka niestrudzenie walczyła z problemami lokalowymi. W 1965 r. w internacie dla dziewcząt wygospodarowano nową świetlicę. W budynkach zakładowych, jak nazywano wówczas pomieszczenia główne szkoły, nadal występowały trudności. Powodowała je nieustannie rosnąca liczba wychowanków. Kierownictwo placówki wychodziło naprzeciw tym zadaniom, dokładając łóżek w sypialniach i organizując naukę na dwie zmiany.
Na rok szkolny 1965/1966 przypadły obchody tysiąclecia państwa polskiego i milenium chrztu polski. Wychowankowie zakładu włączyli się w nie czynnie, angażując się w tzw. czyn społeczny. W jego ramach najstarsi uczniowie pomagali przy budowie drogi i rozbudowie boiska szkolnego. Wszystko oczywiście odbywało się pod czujnym okiem nauczycieli. Również podczas akademii chłopcy i dziewczęta nawiązywali do tych ważnych rocznic.
Pierwsze kilka lat funkcjonowania Państwowego Zakładu Wychowawczego w Dobrej było wielokrotnie doceniane, czy to przez prasę, czy przez władze wizytacyjne, czy przez inne ośrodki o podobnym profilu działalności. Dobrzańska placówka była często wizytowana przez przedstawicieli innych szkół specjalnych, czego owocem była wzajemna wymiana doświadczeń. Mogło to być powodowane nie tylko dobrym zarządem placówki, ale też tym, że znajduje się ona w trudnym, górzystym terenie, gdzie niejednokrotnie trzeba wykazać się sprytem, by coś osiągnąć. A uczniowie tutejsi radzili sobie bardzo dobrze. Zaradności i kreatywności uczyli ich nauczyciele, ale też mnóstwo doświadczenia wynosili z domów.
Swego rodzaju trudnością, zwłaszcza w początkowym okresie funkcjonowania zakładu, były liczne przenosiny kadry wychowawczej i nauczycielskiej do innych placówek. W kronice zapisano nawet, że nie ma mowy o tym, aby kadra zakładowa była na dłuższy okres zżyta z placówką. Być może było to docenienie dobrzańskich nauczycieli i wychowawców. Mógł to być też owoc współpracy dobrzańskiej placówki z innymi szkołami o podobnym profilu. A na pewno był to efekt obowiązujących wówczas tzw. przydziałów pracy.
Szkoła w Dobrej cieszyła się dobrą współpracą z innymi tego typu ośrodkami w Polsce. Świadczyć o tym mogą chociażby wymiany uczniów, m. in. ze szkołą specjalną w Warszawie czy Zakładem Głuchych w Krakowie. Tamtejsi wychowankowie przyjeżdżali do Dobrej na dziesięciodniowe pobyty, a uczniowie z Dobrej na ich miejsce do tamtejszych szkół. Wymiany miały na celu poznanie większej kraju, innego regionu niż ten, w którym na co dzień się mieszka. Wspólnie organizowano także wycieczki autokarowe po kraju. Tych było bardzo dużo, uczniowie poznawali m.in. Warszawę, Śląsk, odpoczywali nad Morzem Bałtyckim, czy wyjeżdżali na krótsze wycieczki w Tatry i do Zakopanego. Wspólne wyjazdy miały służyć także integracji uczniów. Nie brakowało również wycieczek po okolicznych górkach Beskidu Wyspowego.
W 1969 r. rozpoczęła się w Dobrej budowa ośrodka zdrowia. Każdy mieszkaniec wsi miał dać swój wkład. Dzieci z Zakładu Wychowawczego z wychowawcami chodziły na Śnieżnicę do prac przy sadzonkach, a zarobione tam pieniądze wpłaciły jako datek na budującą się placówkę medyczną. Inną formą czynu społecznego była pomoc przy wykopkach, do której najmowali się najstarsi wychowankowie.
W ramach czynu społecznego w 1970 r. uczniowie wraz z wychowawcami pracowali przy budowie drogi z Dobrej do Tymbarku. W 1972 r. pracowały przy budowie drogi na Zadziele oraz przy budowie linii telefonicznej do Porąbki. W tym też roku uczniowie pomagali przy budowie bieżni dookoła boiska przyszkolnego. W 1974 r. włączyli się czynnie w budowę drogi Skrzydlna – Stróża oraz w prace przy drodze na stację kolejową w Dobrej. W roku szkolnym 1982/1983 uczniowie w ramach prac społecznych mieli porządkować plac Budopolu (dawnego ZBM), sprzątać przystanki PKS oraz organizować zbiórkę karmy dla zwierząt leśnych. W latach późniejszych były to prace typu sprzątanie parku, wrzucanie węgla do szopy, rąbanie drewna, czyszczenie śmietnika itp. drobne prace gospodarcze.
Wśród wielu wydarzeń przygotowywanych przez wychowanków, były też takie, na które zapraszano rodziców i rodzeństwo. Każde dziecko chciało przed swoimi najbliższymi zaprezentować swój talent. Jednym z takich wydarzeń była organizowana cyklicznie „choinka”, czyli jasełka. W zakładzie panowała wówczas podniosła atmosfera – dzieci stresowały się, mimo wszystko, mimo iż znały publiczność, wychowawcom zależało, aby cała uroczystość wypadła jak najlepiej. Prezentowano nie tylko prace uczniów (własnoręcznie wykonane ozdoby choinkowe), ale też śpiewano, tańczono, recytowano wiersze. Dzieci piekły też ciasta (pod czujnym okiem pań z kuchni), by przyjąć rodziców jak najlepiej.
Rok szkolny 1970/1971 przyniósł jubileusz dziesięciolecia dobrzańskiej placówki. Był więc to czas podsumowań pierwszej dekady funkcjonowania Państwowego Zakładu Wychowawczego w Dobrej. Kronika jednak nie wspomina, by odbywały się jakieś szczególne obchody tej rocznicy.
Rok 1974 przyniósł w szkole małą epidemię żółtaczki, co z kolei stało się przyczynkiem do zatrudnienia po raz pierwszy szkolnej higienistki, p. Barbary Stokłosy z dobrzańskiego ośrodka zdrowia. Postulat tak często podnoszony przez nauczycieli stał się w końcu faktem – szkoła zyskała fachową opiekę medyczną.
O tym, że dobrzańska placówka pracowała dobrze, świadczą liczne konkursy, w których zajmowała poczesne, wysokie miejsca. Jednym z takich był zorganizowany w 1975 r. konkurs na najlepiej funkcjonującą placówkę oświatową szkolnictwa specjalnego, w którym PZW Dobra zajął II miejsce i wywalczył nagrodę pieniężną. Również nauczyciele otrzymywali niemalże co roku nagrody za pracę edukacyjną. Dostrzegani byli także wychowankowie, których prace ręczne także były nagradzane lub eksponowane na okolicznych wystawach, co dla młodych ludzi było zapewne powodem do dumy. Bardzo dużym wzięciem cieszyły się zwłaszcza prace haftowane ręcznie, wykonywane w ramach kółka hafciarskiego prowadzonego przez Józefę Mrózek.
Nauczyciele nieustannie podnosili także swoje kwalifikacje, kończąc studia i kursy specjalistyczne. Głównymi ośrodkami kształcenia były uczelnie pedagogiczne w Krakowie i Warszawie. Efekty kształcenia wychowawców z pewnością miały przełożenie na pracę z dziećmi. Do kształcenia i podnoszenia kwalifikacji zachęcał też swoich pracowników dyrektor Joniec.
W 1976 r. zorganizowano po raz pierwszy przy Zakładzie Wychowawczym tzw. szkołę życia, dla osób głębiej niepełnosprawnych intelektualnie. Zapotrzebowanie na tego typu organizację było duże, wówczas uczęszczało do niej kilkunastu uczniów. Szkoła miała przygotować osoby o większym stopniu niepełnosprawności do dorosłego życia w społeczeństwie, poza środowiskiem szkolnym.
W 1978 r. wychowankowie mogli w końcu cieszyć się swoim własnym boiskiem. Do 1975 r. dzieci korzystały z boiska w parku, który był niepisanym terenem PZW. Zostało ono zbudowane w ramach czynu społecznego, podczas obchodów 1000-lecia państwa polskiego. Jednak gdy została utworzona gmina Dobra i jej siedzibę osadzono w budynku dawnego dworu, wówczas przedszkola, uznano, że park stanowi teren wspólny wszystkich mieszkańców. Boisko było więc wykorzystywane również przez młodzież ze szkoły podstawowej. Utrudniało to prowadzenie zajęć sportowych z wychowankami PZW. Uczący tam wychowania fizycznego Stanisław Bieda poddał więc myśl, aby szkoła posiadała własne boisko sportowe. W 1976 r. usunięto stare drzewa z terenu za Zakładem, zniwelowano teren i wyżwirowano boisko, wyznaczono też wokół niego bieżnię. W latach 1977–1978 ustawiono urządzenia sportowe, zainstalowano bramki, wypoziomowano i obłożono krawężnikami teren boiska. Przy budowie, oprócz fachowców, pracowali także uczniowie i nauczyciele. Zimą na boisku udało się urządzić lodowisko, „obiekt zazdrości wszystkich dzieci w Dobrej, po którym można się ślizgać nawet w takt muzyki płynącej z głośników”, jak zapisano w kronice.
Wśród standardowych lekcji szkolnych nie brakowało też wychowania patriotycznego. Młodzież chętnie uczestniczyła w apelach z okazji świąt narodowych czy ważnych wydarzeń historycznych. W rocznicę wybuchu II wojny światowej składała kwiaty przy pomniku w Porąbce. Podczas apeli tematycznych gośćmi byli także świadkowie historii, którzy opowiadali swoje wspomnienia, najczęściej z okresu II wojny światowej. Wychowankowie pod okiem swoich nauczycieli wykonywali także gazetki patriotyczne. Uroczyście obchodzono także dni poszczególnych zawodów (górnika, żołnierza, milicjanta), również zapraszając wykonujących te prace, aby podzielili się doświadczeniem z uczniami.
W 1978 i 1979 r. dyrektor Władysław Joniec podjął starania, aby budynek szkoły przeszedł na własność zakładu – do tej pory szkoła specjalna była tylko użytkownikiem, a właścicielem był Związek Budownictwa Miejskiego, wynajmujący go w okresie letnim na kolonie. W 1979 r. sprawa zakończona została sukcesem.
Nieustanny rozwój placówki i coraz większa liczba uczniów wymuszała wręcz organizację nowych pomieszczeń. W 1979 r. udało się wygospodarować trzy dodatkowe pomieszczenia w internacie żeńskim, jednakże była to przysłowiowa kropla w morzu. W tym samym budynku mieściła się pracownia zajęć praktyczno-technicznych, mieszcząca zaledwie 10 osób. Brakowało miejsca na harcówkę prowadzoną przy szkole. Niestety trzy pomieszczenia nie zmieniły diametralnie sytuacji szkoły i internatu. Wykorzystywano niemalże każdy skrawek pomieszczenia, aby go zagospodarować.
Początek lat 80. XX w. i wydarzenia ogólnokrajowe tego okresu odbiły się również echem w dobrzańskiej placówce. Najpierw rozpoczęcie roku szkolnego 1980/81, kiedy to wskutek strajków krajowych nie dojechała spora grupa uczniów z dalszych terenów. Rozpoczęli oni naukę w szkole z prawie miesięcznym opóźnieniem. Później przesunięte musiały być nawet Mikołajek, gdyż wskutek kryzysu i ogólnych braków towarowych św. Mikołaj nie miał z czym przyjść do dzieci i zamiast w grudniu, odwiedził je w styczniu. W marcu 1981 r. pracownicy zawiązali „Solidarność”, zachłysnąwszy się wyzwoleniowym duchem tego środowiska. Kolejny rok szkolny przyniósł problemy z dostępnością książek, zeszytów i przyborów (w początkowym okresie materiały te zapewniała szkoła). Nie było nawet kredy do tablic. Podręczniki z trudem zdobywała kadra kierownicza, dzięki staraniom Zofii Kolarskiej (Skowronek). Z powodu braku towarów były problemy nawet z przeprowadzeniem remontów w okresie wakacyjnym i prace budowlane przeciągnęły się na rok szkolny. A zatem uczniowie i wychowawcy musieli zmierzyć się z trudnościami pracy w warunkach budowy szatni, malowania klas, sypialni, asfaltowania placu przed budynkiem oraz remontem podłóg wewnątrz. Były to, jak notuje kronika, prace zaplanowane, jednakże brak materiałów spowodował spore opóźnienie. 13 grudnia 1981 r. wprowadzono w Polsce stan wojenny, a to spowodowało nagłe i nieprzewidziane zawieszenie zajęć szkolnych aż do 4 stycznia 1982 r. I temu zadaniu musiała sprostać dobrzańska placówka. Gdy uczniowie wrócili do szkoły, nauczyciele mieli bardzo trudne zadanie, aby wyjaśnić im bieżące wydarzenia w kraju oraz to, że nie mogły tak swobodnie jak dotychczas wyjeżdżać do domów. Wielu założeń dydaktycznych także nie udało się zorganizować.
Rok szkolny 1981/1982 przyniósł dobrą nowinę – kierownictwo zakładu postanowiło rozpocząć działania zmierzające do nadania ośrodkowi patrona. Wybór padł na pisarkę Marię Konopnicką. Złożono wniosek do Kuratorium Oświaty w Nowym Sączu, a dyrekcja zleciła namalowanie portretu patronki. Zamówiono obraz olejny na płótnie. Nauczyciele mieli za zadanie zapoznać uczniów z postacią pisarki. W klasach przygotowano gazetki tematyczne poświęcone Konopnickiej, a biblioteka szkolna pod kierunkiem p. Zofii Kolarskiej (Skowronek) przeprowadziła konkurs czytelniczy, którego tematyka również poświęcona była autorce wierszy i bajek dla dzieci. 2 czerwca 1984 r. szkole uroczyście nadano patronat Marii Konopnickiej. Uroczystość zbiegła się (nieprzypadkowo?) z obchodami 40-lecia PRL. Z tych dwóch okazji młodzież zobowiązała się (i wywiązała) do przepracowania w czynie społecznym 3000 godzin. Jej zadaniem było porządkowanie parku oraz rozbudowa i konserwacja urządzeń sportowych na boisku. Ponadto, zbierając surowce wtórne, wpłacono kwotę 16 500 zł na Pomnik Matki Polki w Łodzi. Komitet opiekuńczy zakładu z Limanowej ufundował portret patronki oraz sztandar. Wraz z nadaniem patronatu zmieniła się nazwa zakładu. Od 1 września 1984 r. był to Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy im. Marii Konopnickiej w Dobrej.
Warto wspomnień, iż w Zakładzie Wychowawczym w Dobrej działała także prężnie drużyna harcerska „Nieprzetarte Szlaki”, pod dowództwem Wandy Chwalińskiej (Czyszczoń) oraz Wojciecha Wątora. Miała ona swój numer: 104 i zrzeszała, w najlepszym momencie istnienia, 24 harcerzy i 19 harcerek. Organizowała dla pozostałych wychowanków atrakcje, jak Święto Pieczonego Ziemniaka we wrześniu, zabawy andrzejkowe, ale też biwaki i wycieczki w pobliskie góry.
W szkole działała także sekcja sportowa, kierowana przez Stanisława Biedę i Wojciecha Wątora. Uczniowie chętnie przygotowywali się do zawodów sportowych, brali w nich udział, odnosząc spore sukcesy. Często reprezentowali szkołę w różnego rodzaju spartakiadach oraz zawodach na szczeblu gminnym i wojewódzkim. Chętnie korzystali także z możliwości wzajemnej wewnętrznej rywalizacji w ramach SKS-u i zajęć z wychowania fizycznego.
W 1983 r. Urząd Gminy Dobra przekazał na własność PZW budynek kolonijny oraz barak kuchenny i parkany wokół ośrodka. Dotychczas były one dzierżawione. Dzięki temu możliwe było urządzenie pracowni technicznej w budynku głównym szkoły (dotychczas mieściła się w budynku internatu dla dziewcząt w Rynku).
W 1988 r. utworzono w szkole izbę pamięci i tradycji zakładu. Ośrodek funkcjonował już prawie 30 lat, było więc zatem czym się pochwalić. Izba powstała staraniem wychowawczyni, p. Anieli Smoleń, za co została wysoko oceniona i otrzymała duże słowa uznania.
1 września 1990 r. nastąpiła pewna zmiana w programie nauczania szkolnego – do szkoły wprowadzono katechezę. Prowadzili ją księża z dobrzańskiej parafii, początkowo ks. Stanisław Węgrzyn i ks. Jan Rybak, a od 1993 r. s. Marcela Skóra, ze zgromadzenia sióstr służebniczek dębickich.
Z końcem roku szkolnego 1990/91 z dalszego kierowania placówką zrezygnował długoletni dyrektor Władysław Joniec. Miało to związek z ogólną sytuacją oświaty w kraju, z pogarszającą się atmosferą między pracownikami w zakładzie oraz z jego długim, trzydziestoletnim stażem pracy. Spośród nauczycieli rozważano dwie kandydatury: Zofii Skowronek oraz Małgorzaty Podgórni. Wewnętrzy konkurs wygrała pierwsza z nich, jednakże z jakiegoś powodu (decyzja kuratorium? – tego kronika nie notuje) nie została wówczas dyrektorem. Mianowany został nim Tadeusz Kielar, niegdyś pracujący w ośrodku, później w kuratorium, jako wizytator. W czerwcowym konkursie zgłoszono jego kandydaturę, na którą się nie zgodził, podobnie jak Stanisław Bieda. Cieszył się jednak sporym poparciem grona pedagogicznego, gdyż informacja o jego mianowaniu, jak zapisano w kronice, została przyjęta gorącymi oklaskami. Co ciekawe, nominacja ta była czasowa, do 31 sierpnia 1992 r., jednak jak się później okazało, dwukrotnie przedłużona aż do 1999 r.
W 1992 r. w Ośrodku został założony, z inicjatywy Pelagii Sieji, zespół ludowy. Dzieci chętnie się do niego garnęły, a to za sprawą lokalnych muzyków, współpracujących za darmo: choreografa Antoniego Duchnika, kierującego niegdyś zespołem gminnym Ćwilin, a także akordeonisty Józefa Smagi i klarnecisty Stanisława Judki. Dzieci uczyły się tańczyć i śpiewać, a swoje umiejętności mogły zaprezentować chociażby w partnerskim ośrodku w Tarnowie.
W latach 1995–2003 budowano nową część ośrodka – dodatkowe skrzydło. Był to ogromny wysiłek dla szkoły. Rozwiązał jednak wiele problemów lokalowych. W nowym budynku umieszczono przede wszystkim kuchnię z całym zapleczem (nareszcie mogła się ona przenieść z dotychczasowego baraku, który już od dawna nie spełniał warunków), a także świetlicę, klasopracownie. W późniejszym okresie zorganizowano jeszcze sale internatu (pokoje dla wychowanków). Co najważniejsze, budynek był pozbawiony barier architektonicznych, które były sporym utrudnieniem zwłaszcza dla niepełnosprawnych fizycznie uczniów.
Stary budynek kolonijny stopniowo stawał się coraz bardziej niezdatnym do użytkowania. W 2012 r. zapadła dramatyczna decyzja o zamknięciu go ze względu na stan techniczny. Spotęgowało to ponownie trudności lokalowe – wszystkie zajęcia musiały zostać przeniesione do nowego skrzydła. Dyrekcja oraz rodzice nieustannie zabiegali u organu prowadzącego – w Starostwie Powiatowym w Limanowej, aby jakoś zaradzić tej trudnej sytuacji. Iskierka nadziei pojawiła się w 2014 r., kiedy po uzyskaniu odpowiednich środków rozpoczęto rozbiórkę nieczynnego budynku oraz budowę na jego miejscu nowego skrzydła. Tempo prac było niezwykle szybkie, dlatego też już w marcu 2017 r. udało się otworzyć oraz poświęcić nowy budynek i przenieść do niego część zajęć, zwłaszcza sportowych i praktycznych.
Struktura organizacyjna dobrzańskiej placówki w pierwszym trzydziestoleciu jej funkcjonowania była następująca: dyrektor zakładu oraz kierownicy szkoły i internatu. Kierownicy szkoły w niektórych okresach pełnili także obowiązki zastępcy dyrektora całego zakładu. W 1993 r. powołano zupełnie odrębne stanowisko zastępcy dyrektora ośrodka. Pierwszym oficjalnym zastępcą została Zofia Skowronek. Poczet dyrektorów placówki w całym omawianym w artykule okresie nie jest długi, a to za sprawą prawie trzydziestoletniego zarządu dyrektora Jońca. Funkcję dyrektora zakładu pełnili kolejno: Maria Tokarz (1961–1963), Władysław Joniec (1963–1991), Tadeusz Kielar (1991–1999), Zofia Skowronek (1999–2007), Danuta Gąsior (od 2007 r. nadal). Funkcje kierownika szkoły pełnił Władysław Joniec w latach 1961–1963. Od 1972 r. obowiązki te sprawowała Irena Aksamit, pełniąca również obowiązki zastępcy dyrektora ośrodka. W 1979 r. zmieniła ją na stanowisku Zofia Kolarska (Skowronek), piastująca ów urząd do 1993 r. oraz później, aż do 1999 r. Kierownikami internatu byli: Ryszard Czerwicki (1963–1966), Zofia Szmyd (1966–1972), Tadeusz Kielar (1973–1978), Zofia Kolarska (Skowronek) (1978–1979) oraz Stanisław Bieda (1979–1993). Brak danych w kronice, jak stanowiska te kształtowały się po 1993 r.
Oprócz kierownictwa, nauczycieli i wychowawców, kilkutomowa kronika szkoły wymienia także cały szereg pracowników administracyjnych oraz gospodarczych, wykonujących wiele pożytecznej pracy na rzecz szkoły. Zatrudnienie znajdowali w ośrodku mieszkańcy Dobrej i okolicy, wykonujący różnorakie zawody, m.in. kucharki, praczki, krawcowej, sprzątaczki, kierowcy, a nawet dozorcy nocnego czy konserwatora. Były to prace niezwykle potrzebne, dzięki nim wychowankowie mogli czuć się w szkole jak w domu – bezpieczni, zadbani i otoczeni fachową opieką.
***
Autor pragnie wyrazić słowa podziękowania dla Dyrekcji SOSW w Dobrej za udostępnienie materiału źródłowego – kroniki szkolnej oraz fotografii. Słowa wdzięczności należą się również p. Dominice Gizie, za pomoc merytoryczną oraz wsparcie słowne.
Adrian Cieślik